Kto zepsuł zapach jeziora?

Pewnego ranka Lew Kuba i jego przyjaciele detektywi robili gimnastykę nad jeziorem, gdy poczuli okropny zapach.

„Fuj! Co to za smród?” – wykrzyknęła Patrycja, zatykając nos.

Żyrafa Zofia wyciągnęła długą szyję i rozejrzała się dookoła. „Nic nie widzę,” oznajmiła.

Mrówkojad Alfred zaczął węszyć swoim długim nosem. „To pachnie jak… zgniłe jajka!” stwierdził.

Lew Kuba założył swój kapelusz detektywa i spojrzał na resztę zespołu. „Czas na śledztwo!” zarządził.

Patrycja, jako pierwszorzędna specjalistka od szczegółów, przeszukała brzeg jeziora przez szkło powiększające, ale nic nie znalazła. Tymczasem Alfred krążył po okolicy, węsząc intensywnie, aż nagle zatrzymał się gwałtownie.

„Znalazłem coś!” – zawołał i wskazał nosem na wodę.

Wszyscy spojrzeli w stronę jeziora. Pod wodą leżało wielkie, zielone… jajo dinozaura!

„Ale jak to się tu znalazło?” – zdziwili się wszyscy.

Nagle usłyszeli plusk. Z wody wynurzył się mały, zielony dinozaur z przyjaznym uśmiechem na pysku.

„Przepraszam za bałagan,” powiedział skruszonym głosem. „Zostawiłem tu jajko na wakacje, ale chyba się zepsuło.”

Detektywi parsknęli śmiechem, ale Kuba zmarszczył brwi. „Musimy się upewnić, czy to na pewno twoje jajko. Coś mi tu nie pasuje.”

Dinozaur podrapał się po głowie. „Eee, tak, to moje… chyba…”

Zofia zmrużyła oczy. „Jak to: chyba? To twoje, czy nie?”

Mały dinozaur zaczął się wiercić nerwowo. W końcu westchnął. „No dobrze… prawda jest taka, że nie wiem, skąd się tu wzięło. Zobaczyłem je, gdy pływałem, i pomyślałem, że może być moje. Ale nie mam pewności.”

Detektywi spojrzeli po sobie. Sprawa się komplikowała!

„Musimy znaleźć prawdziwego właściciela jaja,” powiedział Kuba stanowczo.

„Może należeć do jakiegoś wodnego stworzenia,” zauważyła Patrycja, oglądając jajo dokładnie przez szkło powiększające. „Jest pokryte glonami, więc może długo tu leżało.”

„W takim razie sprawdźmy, czy ktoś w okolicy nie zgubił jajka,” zaproponował Alfred.

Ekipa detektywów zaczęła wypytywać mieszkańców dżungli. Wąż Stefan zaprzeczył, że jajo jest jego. Żółw Gerwazy stwierdził, że woli składać swoje jaja w piasku. Nawet wielka hipopotamica Matylda nie miała pojęcia, skąd mogło pochodzić.

W końcu Ala, bystra papuga, sfrunęła z gałęzi i zawołała: „Słyszałam, że krokodyl Barnaba czegoś szuka!”

Detektywi ruszyli nad rozlewisko, gdzie mieszkał Barnaba. Krokodyl siedział na brzegu, smutny i przygnębiony.

„Co się stało, Barnabo?” zapytał Kuba.

„Zgubiłem jedno z moich jaj!” westchnął krokodyl. „Szukałem wszędzie, ale nigdzie go nie ma.”

Zofia się uśmiechnęła. „Chyba mamy dla ciebie dobrą wiadomość.”

Kiedy detektywi pokazali Barnabie jajo, krokodyl aż podskoczył z radości. „Tak! To moje jajo! Musiało odpłynąć w stronę jeziora, kiedy fale były mocne!”

Dinozaur podrapał się po głowie i uśmiechnął się przepraszająco. „Oj, wybacz, że myślałem, że to moje.”

Barnaba pokiwał głową. „Najważniejsze, że się znalazło.”

Kuba uśmiechnął się szeroko. „Sprawa rozwiązana!”

Detektywi wrócili na plażę, dumni z kolejnego udanego śledztwa. Patrycja ziewnęła. „Teraz chyba zasłużyliśmy na odpoczynek.”

„I na coś pachnącego,” dodał Alfred. „Najlepiej makaron z sosem truskawkowym!”

Wszyscy się roześmiali i ruszyli na ucztę, gotowi na kolejne przygody, które czekały na nich w dżungli.