Zaginione Marchewki

Zwierzęta Detektywi i zaginione marchweki

Poranek i gimnastyka

To była kolejna przygoda Zwierząt Detektywów. Tego dnia wszyscy musieli wstać wcześnie, bo wybierali się do miasteczka na coroczne odnowienie odznaki detektywów. Każdy detektyw raz w roku misiał stawić się w urzędzie, aby potwierdzić swoje uprawnienia.

Pobudkę urządziła Żyrafa Zofia, której przypadła kolej na prowadzenie gimnastyki. O poranku zadzwoniła dzwonkiem i zawołała:
— Wstawać, śpiochy. Na ćwiczenia!

Zwierzęta niechętnie podniosły się z łóżek. Była dopiero szósta rano, ale dzień zapowiadał się pełen wrażeń. Zebrali się przed domkiem, a żyrafa ustawiła się przed myszą pustynną Patrycją, mrówkojadem Alfredem i lwem Kubą, by przeprowadzić poranny rozruch. Zanim jednak zaczęła, zajrzała za domek, gdzie spała papuga Ala.


— Papugo, dziś dołączasz do nas. Wszyscy razem idziemy do miasteczka — oznajmiła.
— Nie chcę do miasteczka, chcę spać! — zaprotestowała papuga.
— Ala, raz w roku musimy się tam stawić i potwierdzić, że nadal chcemy być detektywami — przekonywała ją żyrafa.
— A czy moge opuścić ćwiczenia! — nadal próbowała papuga.
— Alu, ćwiczenia poranne są bardzo ważne, aby zachować zdrowie i dobry humor — mądrze wyjaśniła mysz pustynna Patrycja, a inne zwierzęta przytaknęły.

Ociągając się nieco papuga wyszła ze swojej kryjówki i ustawiła się w szeregu.

Żyrafa zaczęła od ćwiczeń z podnoszeniem kopyt – lewe kopyto przednie, prawe kopyto przednie, lewe kopyto tylne, prawe kopyto tylne. Po chwili zorientowała się, że tylko ona ma kopyta. Pozostali mieli pazury, a papuga Ala miała tylko dwie nogi i dwa skrzydła.
W końcu wymyśliła ćwiczenie, które pasowało wszystkim: turlanie w lewo, w prawo, do przodu i do tyłu. Papuga była zachwycona — to było jej ulubione ćwiczenie. Zawsze je robiła, kiedy chciała komuś zaimponować. Inne zwierzęta też się ucieszyły. Mrówkojad nawet się przez chwilę zdrzemnął turlając swoje ciało.

Po ćwiczeniach żyrafa zarządziła kąpiel w jeziorze. Do wody wbiegli wszyscy oprócz papugi, która bała się zmoczyć skrzydła.

Po kąpieli wysuszyli futra, pościelili łóżka, wywietrzyli pokoje i przygotowali się na wyjazd.

Wizyta w urzędzie Pana Pingwina

Zwierzęta wsiadły na rowerki i pomknęły do urzędu Pana Pingwina, który nadzorował agencje detektywistyczne.
W drodze mysz Patrycja zatrzymała się, pokazując dziwne ślady na ziemi. Alfred przyjrzał się im lupą i zauważył, że nie przypominają śladów żadnego znanego zwierzęcia.

– Bardzo ciekawe. Chodźmy, wytropimy dokąd prowadzą – powiedział lew, zdecydowanie zaintrygowany nową zagadką.

Żyrafa nalegała jednak, by się nie ociągać, bo byli umówieni na 7:30.

W urzędzie nie było kolejek, wszystkie dokumenty zostały szybko sprawdzone, a sekretariat Pana Pingwina wstawił pieczęcie w legitymacjach, które potwierdzały, że zwierzęta posiadają uprawnienia do pracy jako detektywi w Krainie Zwierząt.

W drodze powrotnej zwierzęta postanowiły wrócić do tajemniczych śladów. Podzieliły się na dwie grupy: jedna tropiła ich początek, druga koniec. Ślady prowadziły przez łąkę do strumienia, a dalej do jeziora i nagle znikały. Wyglądało na to, że ktoś próbował zmylić trop, idąc wodą.

Zagadka pozostała nierozwiązana, ale bardzo zaintrygowała przyjaciół.

Sprawa zrobiła się jeszcze bardziej tajemnicza, po tym, jak tuż po powrocie do domku zwierząt zastukał królik. Był bardzo miły i spokojny, ale poprosił o pomoc ze swoimi uprawami. Królik był znany ze swojej skrupulatności i zapobiegliwości – gromadził i zapisywał ilość wszystkich marchewek na polu oraz w spiżarni.
Był bardzo zdziwiony, kiedy okazało się, że od tygodnia każdego dnia ubywa z pola kilka marchewek, a wokół upraw pojawiły się bardzo nietypowe ślady.
Zwierzęta wiedziały, że zagadka z poranka oraz opowieść królika mogą być ze sobą powiązane.

Wieczorna akcja na farmie

Wieczorem detektywi rozstawili na polu królika fotopułapki i czekali na złodzieja. W środku nocy zobaczyli tajemniczy cień, który szybko poruszał się po polu, zabrał marchewkę i jakby unosząc się na wodzie, zniknął w jeziorze.

Zwierzęta wróciły do domu, by odpocząć i zaplanować zasadzkę. Tym razem mieli użyć łodzi i reflektora, by schwytać złodzieja. Tajemnica stawała się coraz bardziej intrygująca…

Wieczorem zwierzęta udały się na farmę królika. Rozstawiły fotopułapki, a każde z nich zajęło pozycję w innej części pola, aby obserwować.

Nic się nie działo przez długi czas. O północy, gdy zrobiło się naprawdę ciemno, choć na niebie świecił księżyc przypominający mały rogalik, coś wreszcie się poruszyło. Zwierzęta zauważyły cień przesuwający się w kierunku marchewek.

Tajemnicza postać wyciągnęła jedną marchewkę, schowała ją do torby i błyskawicznie ruszyła w stronę jeziora. Tam, ku zaskoczeniu wszystkich, wyglądało, jakby odpłynęła, stojąc na wodzie.

To niemożliwe! – powiedział lew Kuba.
To naprawdę niemożliwe! – powtórzyła żyrafa Zofia.

Zwierzęta postanowiły ponownie zakończyć nocną obserwację i wrócić do domku, aby się wyspać i nabrać sił.

Poranna narada

Następnego dnia rano odbyła się narada.

Czy ktoś ma jakieś pomysły? – spytała mysz pustynna.
Zupełnie nie, ale musimy zastawić prawdziwą zasadzkę. – odparł mrówkojad Alfred.

Tym razem plan zakładał nie tylko obserwację pola z marchewkami, ale także przygotowanie łodzi z ogromnym reflektorem na jeziorze.

Kiedy złodziejaszek zacznie odpływać, zagrodzimy mu drogę, włączymy reflektor i zobaczymy, co to za gagatek. – powiedział lew Kuba. – Co prawda zabiera tylko jedną marchewkę, a czasem dwie, więc szkoda nie jest wielka, ale musimy się dowiedzieć, po co mu te marchewki i dlaczego zostawia takie dziwne ślady.

Zasadzka

Wieczorem każde ze zwierząt zajęło swoją pozycję:

  • Na jeziorze, ukryci w zaroślach, czekali mrówkojad Alfred i lew Kuba na dwóch łodziach.
  • Na plantacji marchewek czuwali mysz pustynna i żyrafa Zofia.
  • Nad polem cichutko latała papuga Ala, gotowa do przekazywania informacji z powietrza.

O północy znowu pojawiła się tajemnicza postać. Tym razem zwierzęta na wodzie zauważyły, że przypłynęła na desce, co wcześniej sprawiało wrażenie, jakby unosiła się na samej wodzie. To wyjaśniło część zagadki.

Postać weszła na plantację, wzięła jedną marchewkę, schowała ją do torby i wróciła na deskę. W tym momencie zwierzęta zareagowały.

Lew i mrówkojad wypłynęli na jezioro i włączyli reflektor, oświetlając całą okolicę. Na brzegu mysz pustynna i żyrafa Zofia krzyknęły:

Stój, jesteś otoczony!

Papuga Ala nadzorowała cały teren z góry.

Rozwiązanie zagadki

W świetle reflektora wszystko się wyjaśniło. Tajemniczą postacią okazał się pingwin egzaminator – ten sam, który sprawdzał, czy zwierzęta zdały egzamin na kolejny stopień detektywistyczny i którego urząd potwierdził ich uprawnienia.

Gratuluję! – powiedział pingwin. – Doskonale się sprawdziliście. Każdy detektyw musi co roku przechodzić egzamin, by upewnić się, że nie przeoczy żadnego tajemniczego śladu i podejmie się nawet najtrudniejszej misji.

Byliśmy bardzo zaskoczeni! – powiedziała mysz pustynna. – Ale nasz kodeks detektywów mówi, że zawsze musimy pomóc, jeśli ktoś o to poprosi.

Pingwin wręczył zwierzętom certyfikaty i dodał:

Macie zaliczony kolejny rok bycia detektywami. Życzę wam powodzenia w przyszłych misjach!

Na koniec wyjaśnił tajemnicę śladów:

To specjalne buty, które mylą tropy. Poprosiłem komputer, by stworzył ślad zwierzęcia, które nie istnieje. Połączyłem kopyto sarny, łapę pingwina, racicę gazeli i ślad kota. Dlatego wyglądały tak dziwnie.

Zwierzęta były pod wrażeniem.

Niespodzianka dla królika

Następnego ranka królik, choć początkowo niezadowolony z utraty marchewek, odkrył przed norką skrzynię pełną świeżych marchewek i słodyczy marchewkowych – prezent od pingwina za kłopot.

Zwierzęta wróciły do swojej bazy, nalały sobie lemoniady do szklaneczek i wskoczyły na leżaki, by odpocząć po emocjonujących wydarzeniach.

Koniec.