Pewnego spokojnego wieczoru, gdy księżyc świecił jasno nad dżunglą, czwórka detektywów siedziała na tarasie swojej bazy, popijając herbatkę z liści palmowych, którą przygotowała Zofia.
– Patrzcie! Spadająca gwiazda! – zawołała nagle Patrycja, wskazując swoim szkłem powiększającym na niebo.
Rzeczywiście, coś jasnego i błyszczącego przecięło niebo, zostawiając za sobą świetlisty ślad. Ale zamiast zniknąć, obiekt spadł gdzieś w głębi dżungli z głośnym „BUM!”.
– To nie była zwykła gwiazda! – poderwał się Kuba, poprawiając swój kapelusz. – To na pewno statek kosmiczny!
– Albo meteoryt! – pisnęła podekscytowana Patrycja.
– A może to tylko bardzo duży, świecący owoc? – zastanawiała się Zofia, wyciągając szyję.
Alfred pociągnął nosem.
– Pachnie… dziwnie. Jak nic, co znam w dżungli. Musimy to zbadać!
Następnego ranka, po porannej gimnastyce i śniadaniu (Kuba zjadł dwa ciasteczka stekowe, bo twierdził, że potrzebuje dużo siły na wyprawę), detektywi spakowali swoje przybory i wyruszyli w drogę.
– Według moich obliczeń – powiedziała Patrycja, studiując mapę przez szkło powiększające – tajemniczy obiekt spadł gdzieś w okolicy Błotnistej Doliny.
Droga była pełna przygód. Kuba wpadł w kałużę i ochlapał wszystkich dookoła.
– Przepraszam! – zawołał, otrzepując swój mokry kapelusz. – Ale przynajmniej teraz pachniemy jak błoto, więc kosmici nas nie wyczują!
– Kosmici wyczuwają błoto? – zdziwiła się Zofia.
– Oczywiście! – odpowiedział z przekonaniem Kuba. – Wszyscy to wiedzą!
Alfred tylko pokręcił głową i pociągnął nosem.
Gdy dotarli do Błotnistej Doliny, zobaczyli coś niezwykłego – w ziemi była wielka dziura, a wokół niej leżały dziwne, błyszczące odłamki.
– To na pewno statek kosmiczny! – szepnął podekscytowany Kuba.
Patrycja zbadała odłamki przez szkło powiększające.
– Hmm, to wygląda jak… czekolada? – zdziwiła się.
Alfred powąchał jeden z kawałków.
– To pachnie jak czekolada z… miodem? I orzechami?
W tym momencie usłyszeli ciche chrupanie. Za krzakiem siedział mały niedźwiadek, zajadający się ostatnim kawałkiem czekoladowego meteorytu.
– Cześć! – powiedział z pełnymi ustami. – Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. To najlepsza czekolada, jaką kiedykolwiek jadłem!
Okazało się, że „spadająca gwiazda” to wcale nie był kosmiczny statek, ale ogromna czekoladowa kula, która wypadła z samolotu transportującego słodycze do wielkiego sklepu w mieście.
– Ale dlaczego świeciła? – dopytywał rozczarowany Kuba.
– Bo była owinięta w błyszczący, złoty papier! – wyjaśnił niedźwiadek, pokazując kawałki opakowania.
Detektywi wybuchnęli śmiechem. Zamiast kosmitów znaleźli największą czekoladę na świecie!
– Cóż, może to nie kosmici, ale zagadka rozwiązana! – oznajmiła dumnie Patrycja.
Niedźwiadek podzielił się z nimi resztkami czekolady, a detektywi w zamian zaprosili go na ciasteczka do swojej bazy.
Wieczorem, zmęczeni ale zadowoleni, wrócili do domu. Po kolacji każde zwierzątko poszło do swojego łóżeczka. Kuba położył kapelusz na nocnej szafce, Patrycja schowała szkło powiększające pod poduszkę, Zofia ułożyła wygodnie swoją długą szyję, a Alfred przykrył nos ciepłym kocykiem.
– Może następnym razem naprawdę spotkamy kosmitów – mruknął sennie Kuba.
– Może – ziewnęła Patrycja – ale dzisiejsza przygoda też była słodka.
I tak nasi dzielni detektywi zasnęli, marząc o gwiazdach, czekoladzie i nowych tajemnicach do rozwiązania.