Dzień porad i zagadek
Zwierzęta postanowiły spędzić ten dzień na plaży, odpoczywając i czekając, aż pojawi się ktoś, kto potrzebuje ich pomocy.
– Myślicie, że dzisiaj będzie spokojny dzień? – zapytała Patrycja, wyciągając się na leżaku.
– Oby tak było – powiedział Alfred. – Ostatnio tyle się działo, że przydałby się nam mały relaks.
Wtem na plaży pojawił się Flaming Frank, biegnąc z wielką paniką w oczach.
– Ratunku! Ratunku! – krzyczał.
– Co się stało, Franku? – zapytała Zofia, podchodząc bliżej.
Frank był zdyszany, a jego różowe pióra były potargane.
– Ktoś ukradł mój ulubiony kapelusz! – zawołał, niemal płacząc.
– Twój kapelusz? – powtórzył Kuba, podnosząc brew. – To ten z piórkiem?
– Tak! To jedyny kapelusz, który pasuje do mojego dzioba!
Zwierzęta spojrzały na siebie porozumiewawczo.
– Wygląda na to, że mamy kolejną zagadkę do rozwiązania – powiedziała Patrycja, chwytając swoją lupę.
Śledztwo
Zwierzęta postanowiły zacząć od miejsca, w którym Flaming Frank ostatnio widział swój kapelusz – nad brzegiem jeziora.
– Byłem tutaj, odpoczywałem, kiedy nagle poczułem, że coś zniknęło – opowiadał Frank. – Otworzyłem oczy i kapelusza już nie było.
Patrycja przyjrzała się dokładnie śladom na piasku. Znalazła kilka odcisków łapek, które prowadziły w stronę dżungli.
– Wygląda na to, że ktoś biegł w tę stronę – powiedziała. – Musimy podążyć za śladami.
Podążając za tropem, dotarli do małej polanki, gdzie znaleźli porzucony kawałek materiału przypominający kapelusz Franka.
– To on! – zawołał Flaming.
W tym momencie zza drzew wyłoniła się grupa małych małpek, które wyglądały na zakłopotane.
– Przepraszamy, Flamingu – powiedziała jedna z nich. – Myślałyśmy, że to liść, a nie twój kapelusz. Chciałyśmy nim udekorować nasze drzewo.
Flaming Frank westchnął z ulgą.
– Ważne, że kapelusz się znalazł – powiedział z uśmiechem.
Zakończenie dnia
Po powrocie na plażę Flaming Frank podziękował wszystkim za pomoc. Zwierzęta usiadły w cieniu palmy i cieszyły się spokojnym popołudniem.
– Kolejny dzień, kolejna zagadka rozwiązana – powiedziała Patrycja, siadając wygodnie na swoim leżaku.
– I dobrze – dodał Alfred. – Bo teraz czas na drzemkę.
Zwierzęta zgodnie przytaknęły i zanurzyły się w chwilę zasłużonego relaksu.